Przebieg
rejsu:
O godzinie 9:30 rano 10
kwietnia 1912 roku na stację Waterloo w Southampton przybyli pasażerowie drugiej
i trzeciej klasy. Dwie godziny później (11:30-11:45) specjalny
pociąg z Londynu zatrzymał się z pasażerami pierwszej klasy. Jednak ci najbardziej zamożni mogli przyjechać własnymi samochodami. Przed przybyciem pasażerów statek został dokładnie skontrolowany. Badano m.in.sprawność elektrycznej windy,
skontrolowano kuchnię, wyposażenie biblioteki oraz urządzenia sali
gimnastycznej.
Samochody w 1912r. |
Kuchnia Titanica |
-Pechowy początek
W końcu w południe (10
kwietnia 1912r.) gigantyczny Titanic wydał potrójny sygnał
specjalnym okrętowym gwizdkiem i parowiec uruchomił ogromne
turbiny. Już wypływając z portu liniowiec daje załodze niepokojący
sygnał.
Titanic ma ''pecha'' od
samego początku. Świadczy o tym fakt, iż wypływając z portu o
mało co nie zderzyłby się z innym statkiem; obok New York'a przechodzi w odległośći 120cm. Według załogi
jest to fatalny znak. Jak się okazuje cztery dni później marynarskie przesądy są trafne.
Titanic zmierza na krótki
postój
i kolejny załadunek do Cherbourga (północna Francja). Stąd zabiera 150 nowych pasażerów (m.in. ''Niezatapialną'' Molly Brown)
Po godzinie 20:00
wieczorem Titanic kieruje się na ostatni postój do portu w
Queenstown (Nowa Zelandia), które opuszcza dopiero rano (11 kwietnia) zabierając ze
sobą dostawę poczty i ponad połowę swoich pasażerów (większość z trzeciej klasy).
-Przed nami tylko Ocean
11 kwietnia 1912 roku
Titanic jest już ostatecznie gotowy, aby rozpocząć swój
dziewiczy rejs. O godzinie 13:30 z ponad 2,200
pasażerami, statek udaje się na swoją pierwszą (i ostatnią)
wyprawę przez Ocean Atlantycki.
Czwartego dnia dziewiczego rejsu (w niedzielę) Ocean był wyjątkowo spokojny. Pasażerowie po uroczystym lanchu spędzali czas na odpoczynku i relaksie lub korzystali z wszelkich przyjemności, jakie oferował im statek. Pogoda na zewnątrz była dosyć nieprzyjemna, więc mało kto decydował się na spacer po pokładzie.
Czwartego dnia dziewiczego rejsu (w niedzielę) Ocean był wyjątkowo spokojny. Pasażerowie po uroczystym lanchu spędzali czas na odpoczynku i relaksie lub korzystali z wszelkich przyjemności, jakie oferował im statek. Pogoda na zewnątrz była dosyć nieprzyjemna, więc mało kto decydował się na spacer po pokładzie.
Basen na Olympic'u (identyczny był na Titanicu jednak nie został sfotografowany.) To i dwa podobne zdjęcia są jedynymi. Wykonał je pasażer drugiej klasy Frank Brown. |
Siłownia |
-Depesze ostrzegawcze
Operator telegrafu Jack
Philips, wraz ze swoim asystentem Haroldem Bridem mieli pełne ręce
roboty wysyłając prywatne telegramy pasażerów. Zaległości
nagromadziły się, ponieważ system radiowy był wcześniej
niesprawny.
Od piątkowego wieczoru
wciąż przychodziły wiadomości od statków znajdujących się w
pobliżu o pływających górach lodowych. Bride zanosił otrzymane
depesze kapitanowi i ofiecerom znajdującym się na mostku. Przed
godziną 14 tego samego dnia (14 kwiecietnia) telegrafiści otrzymali
trzy ostrzeżenia o górach lodowych od statków Caronia, The Noordan
i Baltic. Po otrzymaniu ostrzeżenia od statku Baltic, kapitan Smith
zaniósł depeszę Bruce’owi Ismay’owi. Ten jednak schował wiadomość do kieszeni. Wszystko to widział Arthur Ryerson, któremu
Ismay polecił zwiększenie prędkości statku do 21 węzłów (tutaj
pojawiają się spekulacje, dlaczego. Może w celu dotarcia do Nowego
Yorku wcześniej niż się spodziewali reporterzy i dziennikarze? A
może tylko, by pokazać pasażerom, że wszystko jest w porządku i
nie mają się czego obawiać?).
Była godzina 19:30,
Philips i Bride otrzymywali kolejne ostrzeżenie od znajdującego się
w pobliżu statku Californian. Mimo licznych depesz kapitan Smith nie
odpowiada statkowi Californian, ponieważ był akurat na obiedzie na
swoją cześć. Drugi oficer Charles Lightoller zapisał takie słowa
w dzienniku kapitańskim: ''Warunki pogodowe są nie najlepsze
(ponieważ) rozciąga się gęsta mgła''.
Około godziny 21:40 inny
statek (Mesaba) wysłał kolejny telegram z ostrzeżeniem o górach
lodowych. Philips był jednak zajęty wysyłaniem pasażerskich
depeszy. Do godziny 23:00 nadal nie odpowiadał na ostrzeżenia
statków, wręcz nakazał Californianowi zaprzestania wysyłania
komunikatów o kolejnych górach lodowych. Kapitan wiedział o
zagrożeniu, nie zmienienił jednak kursu ani
nie zmniejszył prędkości. Płynie gigantyczny hotel dla milionerów.
Płynie Titanic. Podobno najlepszy z najlepszych. Nikt, od śmietanki towarzyskiej po pasażerów trzeciej klasy, nie spodziewa się, że coś (cokolwiek) złego może się stać.
Tylko dla Vipów
Titanic przewoził
najbogatszych ludzi świata.
Wśród pasażerów
pierwszej klasy był ówczesny najbogatszy człowiek Ameryki,
pułkownik John Jacob Astor wraz z
(drugą)
żoną. W
celu uciszenia plotek (John zostawił swoją pierwszą żonę dla
18-letniej dziewczyny) świeżo upieczeni małżonkowie wybrali się
w podróz po Europie, z której wracali. Nowa pani Astor była już w
tym czasie w ciąży.
John z nową żoną, Madeleine |
Gerge Widener,
jeden z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w Filadelfii i
Pensylwanii płynął wraz z żoną Eleonora i synem Harrym.
Na pokładzie statku był również Isidor Straus,
dyrektor słynnego domu towarowego Macy's, który wraz z żoną
podróżował po południowej Francji.
Isidor i Ida Straus |
William Stead,
autor i redaktor naczelny czasopisma „Review of Reviews” oraz
wybitny przemysłowiec Benjamin
Guggenheim. Należy tu wspomnieć, że
wszyscy ci wyżej wymienieni pionerzy zginęli
podczas katastrofy Titanica.
Na pokładzie jest
oczywiście zarówno Bruce Ismay
reprezentujący bezpośrednio linię White Star jak i Thomas Andrews
konstruktor statku ze stoczni Harland and Wolff, nadzorujący pracę
Titanica.
Andrews przypatrywał się
i odnotowywał wszystkie uchybienia na statku, które miały być
później skorygowane. Dopatrywał się nawet drobiazgów takich jak
np. dokładna ilość guzików przyczepionych do ubrań załogi.
Zarówno Ismay jak Andrews
podróżowali jako pasażerowie I klasy, zamieszkując prywatne
apartamenty.
Thomas Andrews |
Dziwne przeczucie
Drugą klasą podróżował
brytyjski nauczyciel Lawrence Beesley, który później opisał
okoliczności zatonięcia Titanica. Beesley uważnie notował wszystko, co działo się podczas dziewiczego rejsu.
Także II klasą
podróżował, Banjamin Hart z żoną Esther i córką Ewą. Pani
Hart była mocno zaniepokojona, wręcz obawiała się podróży
statkiem. Jej przeczucie było tak silne, że odmówiła pójścia
spać tej ostatniej, tragicznej nocy. Kiedy jednak usnęła, Titanic
miał kolizję z góra lodową. Pani Hart prawdopodobnie nie zdawała
sobie sprawy, że tak mało znacząca kolizja będzie powodem
zatonięcia statku.
Drugą klasą podróżował
również zespół orkiestry estradowej Titanica, której
kapelmistrzem był Wallace Henry Hartley. Orkiestrata przeszła do
historii nie tylko dlatego, że zachęcała ludzi do wsiadania do
szalup ratunkowych, ale z tego iż grała do końca, do ostatnich
minut Titanica.
Pasażerowie III klasy
stanowili zdecydowaną większość pasażerów Titanica (przypomnę,
że linie żeglugowe czerpały ogromne zyski głównie z przewozu
pasażerów w III klasie). Jednym z wielu pasażerów trzeciej klasy
był niejaki Henry Sutehall z Nowego Jorku. Podróżował wraz ze
swoim przyjacielem przez Stany Zjednoczone, a później przez
Australię. Ostatecznie dostali się do Anglii, i znaleźli się na
pokładzie Titanica. Wracali do domu po blisko dwuletniej podróży
po świecie. Szwedzki pasażer Carl Jansson, podróżował również
trzecią klasą. Kiedy po kolizji statku wyszedł na pokład
zauważył, że woda podpływała dookoła jego stóp, a po chwili
sięgła już jego kostek.
-''Ocean był
spokojny''
Jest godzina 23:40, w
bocianim gnieździe zawieszonym 20 m nad pokładem, marynarze
Frederick Fleeti i Reginald Lee dostrzegają przed dziobem czarną
masę oddaloną około 400-450 metrów. Góra wydaje się niewielka,
lecz szybko ogromnieje. Fleet trzykrotnie uderza w dzwon alarmowy.
„Góra lodowa na
wprost!”- wrzeszczy w słuchawkę telefonu.
Pierwszy oficer -William Murdoch- nakazuje dać ster ostro na bak
burtę (w lewo), a do maszynowni krzyczy: „Cała wstecz!”.
Titanic zbliża się do
góry lodowej z prędkością 11,5 metra na sekundę. Dziób
stalowego kolosa o wiele za wolno odchyla się od kursu i wreszcie
następuje zderzenie. Słychać dźwięk rozrywanej stali, lecz tylko
na zewnątrz pokładu. Setki kawałów lodu spadają na przedni pokład
na czwartym piętrze statku. Zagrożenie ze strony gór lodowych
istnieje cały czas.
''Niestety pomimo tego, że
Titanic był ogromnym statkiem i bardzo szybkim, (mogł rozwinąć
prędkość 41km/h, to około 46 koni mechanicznych) był bardzo mało
zwrotny i wiedząc o tym, kapitan zapomniał wyposażyć marynarzy w
bocianim gnieździe chociażby w lornetki. Okazuje się, że
pasażerowie beztrosko zaczynają bawić się kawałkami lodu, na
pokładzie są jakieś gry, ktoś używa tego lodu do oziębienia
łyski. Nikt nie przypuszcza, że Titanic może zatonąć; jest
przecież niezatapialny.
Jest 14 kwietnia 1912r. godzina 23:40.
-„Zamknąć
grodzie!!”
W momencie zderzenia
jedynie palacze w najbardziej wysuniętej ku dziobowi kotłowni
usłyszeli piekielny hałas, a spieniona i lodowata woda Atlantyku
zaczęła zalewać ich grubymi strugami. Jednak na górnym pokładzie
pierwszej klasy tylko leciutko drżą szkła, jakby anioł przeszedł
przez salon. Czterej stewardzi, samotnie spożywający kolację w
jadalni pierwszej klasy ze zdziwieniem stwierdzają, że oto brzęczą
przygotowane już do śniadania srebrne sztućce.
Na mostek wpada
zaalarmowany wstrząsem kapitan Edward J. Smith. „Zamknąć
grodzie!!”- krzyczy.
„Już wykonane” –
odpowiada pierwszy oficer. Na mostku zapada grobowa cisza. Załoga
wie co to oznacza. Skazali na śmierć wszystkich swoich kolegów,
którzy pracowali w kotłowni.
Kapitan Smith i Thomas
Andrews schodzą na dół, by sprawdzić rozmiar szkód.
Wracają 3 minuty po
północy i Andrews wypowiada wyrok śmierci : „Titanic pójdzie na
dno”. Wyrwy w kadłubie ciągną się na sześć długości, a
dokładnie 5 przedziałów wodoszczelnych. Statek może wytrzymać
zalanie czterech.
„Przecież nie może tak po postu zatonąć!” – woła zrozpaczony kapitan.
„Jest ze stali. Zapewniam pana, może. Pozostało
nam najwyżej półtorej godziny” – odpowiada konstruktor.\
-S.O.S !!
Godzinę po zderzeniu z
górą lodową załoga bierze się do przygotowania szalup.
Marynarzy jest za mało,
przybyli za późno, choć starają się za wszelką cenę uratować
życia innych.
Jest 45 minut po północy
już 15 kwietnia.
Pierwsze wołanie o pomoc
przez Titanica idzie w świat W niebo wzlatuje też pierwsza rakieta,
rozświetla przedni pokład i mnóstwo pobladłych twarzy. Teraz już
wszyscy zrozumieli, że śmierć jest blisko. Rakiety mają zwrócić
uwagę Californiana, którego doskonale widać z Titanica.
Oficer wachtowy
Californiana rzeczywiście dostrzega rakiety, lecz nie domyśla się
co one mogą oznaczać. Zaalarmowany kapitan Stanley Lord nie wpada
na pomysł, aby uruchomić maszyny i włączyć radiostację. Woli
spać snem sprawiedliwego. Tak właśnie zaprzepaszczona została
ostatnia szansa ratowania ludzi z tonącego Titanica. Na próżno
drugi oficer śmiertelnie rannego giganta Charls Lightoller wścieka
się :„Dałbym wszystko za 15 centymetrowe działo i kilka
granatów, aby obudzić tych facetów”.
Na pokładzie Titanica
jest ponad 2200 osób. Miejsc w szalupach jest tylko dla połowy z
nich. Pół godziny po samej katastrofie już spuszczane są pierwsze
szalupy, ale ludzie w ogóle nie chcą do nich wchodzić. Nikt nie
wierzy, że Titanic zatonie.
Na dworze jest zimno, nikt
nie chce wychodzić na pokład. O godzinie 00:15 orkiestra przenosi
się z salonu na pokład, aby zachęcić ludzi do wyjścia, do
wsiadania do szalup, do ratowania własnego życia. Zaczyna grać i będzie grała tam na pokładzie
do końca.
O godzinie 0:45, zostaje
spuszczona pierwsza szalupa, w której znajduje się zaledwie 28
osób, choć szalupa może pomieścić 70 osób. Godzinę później
ok. 1:30 zaczyna pojawiać się panika wśród pasażerów. Stewardzi
zostają wyposażeni w broń, dlatego że niektórzy na siłę
próbują dostać się do szalup, ale pierwsze
są kobiety i dzieci. Niektórzy dżentelmeni
przebierają się we fraki, chcąc godnie umrzeć. Na statku mają
miejsce rozdzierające sceny
Historia małżeństwa
Astorów – multi milionerów ze Stanów Zjednoczonych
Państwo Astorowie w końcu
zrozumieli, że Titanic pójdzie na dno i rozpoczęli poszukiwanie
szalupy. Znaleźli jedną na sterburcie, tam gdzie dowodził drugi
oficer Lightoller, przepuszczający tylko kobiety. Jacob Astor pomógł
wejść swojej żonie do łodzi i uprzejmie zapytał się, czy wolno
mu towarzyszyć małżonce, gdyż jest ona w odmiennym stanie.
„Nie sir” – odparł
szorstko Lightoller.-Żadnych mężczyzn póki są tu jeszcze
kobiety. Oficer najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że w tym
momencie wydał wyrok śmierci na najbogatszego człowieka Ameryki.
Pułkownik Astor nie próbuje wejść do szalupy, woła tylko do żony
„ Goodbye! Dopłynę do ciebie następną łodzią”.
Nie dostali nawet
szansy
Większość pasażerów
trzeciej klasy została skazana na śmierć. Zamknięto żelazne
kraty oddzielające poszczególne piętra statku w obawie przed
przeludnieniem osób na zewnętrznym pokładzie. Nikt się ich nie
pytał o zdanie, nikt się o nich nie martwił. Nie dano im żadnej
szansy.
To już jest koniec ...
Sytuacja jest coraz
bardziej dramatyczna, w niespełna dwie godziny po kolizji z górą
lodową, przechylenie Titanica jest coraz większe.
Co robi kapitan i główny
konstruktor statku? Światła statku czerwienią się i migocą,
kapitan Smith ostatni raz zagląda do radiotelegrafistów :
„Spełniliście swój obowiązek, a teraz ratuj się kto może”
–nakazuje. Smith udaje się na mostek; od tej pory nikt go już nie
widział.
Thomas Andrews,
konstruktor statku stoi z założonymi rękami w salonie palarni.
Jego kamizelka ratunkowa leży niedbale przerzucona przez stół. Tak
jak chciał, zginął razem ze swoi statkiem
''Nearer my God to
Thee"
Jest coraz gorzej: kadłub
Titanica zaczyna dygotać, ksiądz zaczyna odmawiać mszę, gdzieś
tam ktoś mu się spowiada, głośno są odmawiane pacierze, okazuje
się, że cały czas gra orkiestra wg świadków grał Chorał
Episkopalny, w którym jedno z błagań oboskie miłosierdzie brzmi :
„Wesprzyj nas Panie w tych przepotężnych odmętach”.W 2 godziny
i 10 minut po kolizji, tylna część statku odchyla się (nie do
pionu, tak jak na początku sądzono) i statek przełamuje się na
dwie części pod kątem ok. 35/40 stopni. Wiele przedmiotów wypada
na zewnątrz np. sejfy, krzesła pokładowe, buty. Stalowy „sarkofag”
z rosnącą szybkość zapada w morską toń. Rufa podskakuje jeszcze
jako korek, po czym po prostu wsuwa się w otchłań oceanu. Ostatni
ludzie spadają i uderzają z hukiem o powierzchnię wody, albo
zostają zmieceni z pokładu, gdy Atlantyk w zadziwiającej ciszy
połyka swą ofiarę. Nie ma ani śladów wirów, pozostaje tylko
chmura dymu czy mgły w kształcie grzyba. Statek idzie na dno w
całkowitej ciszy. Na powierzchni przez 2 minuty panuje osobliwe
milczenie. Jak opowiadali później naoczni świadkowie Ocean był
tej nocy zupełnie spokojny, panowała absolutna gładź jak lustro,
nie ma niczego, nie ma żadnego odgłosu, jest cisza. Nagle z gardeł
setek ludzi, którzy jeszcze żywi pływają w wodzie, wydziera się
wielki okrzyk rozpaczy.
...Nie ma już nic...
Statek do końca był
oświetlony, co przypłaciło życiem kilkunastu elektryków, którzy
siedzieli w pokładowej elektrowni i twierdzili że wybuchnie
dodatkowa panika, jeśli wcześniej zgaśnie światło. Moim zdaniem
mieli rację.
Najgorszy los spotkał
około 500 pasażerów, uwięzionych gdzieś wewnątrz statku. Według
światków tej katastrofy był taki dramatyczny moment, kiedy załoga
zdecydowali się zamknąć cały pokład dla klasy trzeciej, aby
uniknąć zbyt dużej ilości ludzi przy szalupach. By pomóc przeżyć
tym najbogatszym, najmądrzejszym, najlepszym. Marynarze sądzili, że
wypuszczenie tych ludzi nic nie zmieni, bo ostatnie szalupy już
odpływały.
Na powierzchni pływają
szalupy puste do połowy i ok. 500 ludzi w wodzie. Woda ma – cztery
lub dwa stopnie, ze względu na bardzo bliskie położenie pól
lodowych. Na szalupach panuje grobowa cisza, a wszyscy w wodzie
krzyczą ile mają sił. Błagają o pomoc. Lecz żadna szalupa nie
zawraca. Wszystkie stoją w odległości około 200 m od rozbitków.
Ludzie umierają na hipotermię (z wyziębienia). Na kilku łodziach
trwa dyskusja: podpływać czy nie podpływać, ratować czy nie
ratować. Podjęto decyzję, że nie. Na jednej z łodzi kilka
kobiet zaczyna śpiewać pieśni religijne, aby zagłuszyć potworne
wycie, konających z zimna ludzi.W tak zimnej wodzie ludzie są w
stanie przeżyć najdłużej około 30/40 minut, lecz nikt nie
decyduje się podpłynąć, bo przecież tonący mogą
przewrócić szalupę. Po długiej godzinie
(parę chwil po trzeciej nad ranem) na ''ratunek'' przypływają dwie
łodzie– łódź numer 4 (wyłowiła 6 lub 7 osób, samych
mężczyzn, dwaj umierają na łodzi, a kucharz jest tak pijany, że
kilka pań musi na nim usiąść, aby go obezwładnić) i łódzi
numer 14. Oficer Lowe i czterej ochotnicy ostrożnie podpływają do
martwych ciał, przesadziwszy wcześniej pozostałych pasażerów na
inne szalupy. Wielu,
których chciano wyłowić z wody już nie żyło. Udało się
wyłowić ledwie 4 ludzi, z których jeden brocząc krwią z nosa i
ust umiera.
Parowiec Carpathia
W niecałe dwie godziny po
zatonięciu Titanica do szalup ratunkowych dopływa parowiec
Carpathia. Załoga Carpahii zajęła się ocalałymi rozbitkami.
Zanim parowiec opuścił miejsce tragedii, marynarze szukali jeszcze ocalałych w wodzie. Jak można było się domyślić
nikogo żywego nie znaleźli. Kapitan Carpathii Arthur Rostron, wydał
rozkaz opuszczenia flagi do połowy masztu i odprawił nabożeństwo
żałobne nad miejsce gdzie zatonął Titanic. Zabrano 13 łodzi
ratunkowych.
Trzy osoby, które zmarły
po wyciągnięciu ich z lodowatej wody ''oddano'' Oceanowi. Przez
kolejne 3 dni ocalali pasażerowie byli opatrywani przez załogę i
pasażerów Carpathii.
Statek ostatecznie przybył
do Nowego Jorku, w czwartek, 18 kwietnia. Ocaleni z katastrofy
pasażerowie zostali przyjęci przez tłumy zdesperowanych reporterów
i fotografów, chcących w szczegółach opisać najstraszniejszą
katastrofę tak, jak ją widzieli ocaleni.Operator radia Carpathii
Harold Cottam, oraz ocalały radiotelegrafista Titanica Harold Bride,
przekazywali nazwiska ocalałych osób zaniepokojonej prasie oraz
opinii publicznej. Na pokładzie było mniej więcej 2228 pasażerów,
uratowało się jedynie 705 osób. Pustych miejsc w szalupach było
jeszcze dla około 300 osób. Tłumy ludzi i reporterów zebranych w
nowojorskim porcie nagłośniło sprawę katastrofy Titanica, a
brytyjska prasa surowo skrytykowała ich za to.
Wieść o zatonięciu
Titanica rozniosła się błyskawicznie poświecie. Następnego dnia
gazety już pisały o tej morskiej tragedii, w szczególny sposób
krytykując wszelkienie dopatrzenia i ludzka bezmyślność.
Szalupy z rozbitkami podpływające do Carpathii (około 4:15) |
Szalupa wciągana na Carpathię |
Szalupy zabrane przez Carpathię w Nowym Yorku |
Uratowani rozbitkowie już na Carpthii |
Góra lodowa, przypadek
czy zrządzenie boskie?
Na drugi dzień po
katastrofie z pokładu parowca Prinz Adalbert wykonano zdjęcie
pewnej góry lodowej. Fotografujący domyślali się, że to właśnie
ta góra była przyczyną zatonięcia Titanica, gdyż jak później
opowiadali, na linii wodnej tej góry lodowej widzieli wyraźne smugi
czerwonej farby antykorozyjnej, takiej samej jaką pomalowany był
kadłub Titanica poniżej swej linii wodnej.
Co by było gdyby...?
Z
przygotowaniami do pierwszej podróży Titanica wszyscy bardzo się
śpieszyli. Stąd zamieszanie (spowodowane zmianami załogi) i brak
lornetek na bocianim gnieździe.
W
taką pogodę, jaka była 14 kwietnia (brak fal, ciemność,
zaćmienie księżyca, opadająca mgła) kapitan miał obowiązek
wystawić dwóch dodatkowych obserwatorów na dziób statku. Nie
zrobił tego.
Będem
było/a:
-za
duża prędkość
-zignorowanie
licznych depesz ostrzegawczych
-nie
podpłynięcie do ludzi w wodzie
-itd.,
itp....
Dwa
rzędy szalup były umieszczone na górnych pokładach (pierwsza
klasa). Wstępu na ten pokład pasażerowie trzeciej klasy nie mieli.
Nie
mam pojęcia jak usprawiedliwić ludzi i kilku oficerów w łodziach.
Stwierdzenie, że ''mogą przewrócić łodź'' jest co najmniej
niedorzeczne. Jak ludzie osłabieni, powoli umierający mieliby
przewrócić ciężką i dużą szalupę (każda mogła pomieścić
około 60 osób)?
W
wodzie pływało około 500 osób. W szalupach pływających kawałek
od nich był ponad 300 miejsc. To mówi samo za siebie. Ponieważ od
705 ocalonych osób lepiej wyglądałoby 1000, prawda?
Bruce
Ismay do końca swojego życia był krytykowany za wejście do
szalupy ratunkowej i ucieczkę z własnego statku. Nawet po
przekazaniu sporej sumy na spółkę ''Marynarzy'' opinia publiczna
nigdy mu nie wybaczyła. Jak można się domyślić na jego pogrzebie
nie pojawiło się wiele osób.
Po
śmierci Titanica White Star Line popadło w poważne problemy
finansowe, ponieważ właśnie ten statek miał zapewnić przyszłość
firmie.
Niezatapialny
zatonął. Zginęli wybitni pionierzy świata, załoga (z około 800
przeżyło 220), pary (z 11 par nowożeńców przeżyła tylko
jedna), zwykli ludzie.
Ból bliskich po takiej stracie musiał być niewyobrażalny. Niektórzy nigdy nie dowiedzieli się czy ich bliscy zginęli czy przeżyli, ale nie mogą wrócić.
Jeżeli wciąż potrafimy sobie wyobrazić, co się wtedy stało, jak się czuli wtedy ludzie to legenda Titanica pozostanie żywa w naszych sercach. Do końca.
Ocalone dzieci z Titanica |
Jeżeli wciąż potrafimy sobie wyobrazić, co się wtedy stało, jak się czuli wtedy ludzie to legenda Titanica pozostanie żywa w naszych sercach. Do końca.