piątek, 7 września 2012

Zdarzenie, które wstrząsnęło światem




Przebieg rejsu:

-Ten wyjątkowy dzień

O godzinie 9:30 rano 10 kwietnia 1912 roku na stację Waterloo w Southampton przybyli pasażerowie drugiej i trzeciej klasy. Dwie godziny później (11:30-11:45) specjalny pociąg z Londynu zatrzymał się z pasażerami pierwszej klasy. Jednak ci najbardziej zamożni mogli przyjechać własnymi samochodami. Przed przybyciem pasażerów statek został dokładnie skontrolowany. Badano m.in.sprawność elektrycznej windy, skontrolowano kuchnię, wyposażenie biblioteki oraz urządzenia sali gimnastycznej.
Samochody w 1912r.
Kuchnia Titanica

-Pechowy początek

W końcu w południe (10 kwietnia 1912r.) gigantyczny Titanic wydał potrójny sygnał specjalnym okrętowym gwizdkiem i parowiec uruchomił ogromne turbiny. Już wypływając z portu liniowiec daje załodze niepokojący sygnał.
Titanic ma ''pecha'' od samego początku. Świadczy o tym fakt, iż wypływając z portu o mało co nie zderzyłby się z innym statkiem; obok New York'a przechodzi w odległośći 120cm. Według załogi jest to fatalny znak. Jak się okazuje cztery dni później marynarskie przesądy są trafne. 
Titanic zmierza na krótki postój  i  kolejny załadunek do Cherbourga (północna Francja). Stąd zabiera 150 nowych pasażerów (m.in. ''Niezatapialną'' Molly Brown)
Po godzinie 20:00 wieczorem Titanic kieruje się na ostatni postój do portu w Queenstown (Nowa Zelandia), które opuszcza dopiero rano (11 kwietnia) zabierając ze sobą dostawę poczty i ponad połowę swoich pasażerów (większość z trzeciej klasy).

-Przed nami tylko Ocean


11 kwietnia 1912 roku Titanic jest już ostatecznie gotowy, aby rozpocząć swój dziewiczy rejs. O godzinie 13:30 z ponad 2,200 pasażerami, statek udaje się na swoją pierwszą (i ostatnią) wyprawę przez Ocean Atlantycki. 
Czwartego dnia dziewiczego rejsu (w niedzielę) Ocean był wyjątkowo spokojny. Pasażerowie po uroczystym lanchu spędzali czas na odpoczynku i relaksie lub korzystali z wszelkich przyjemności, jakie oferował im statek. Pogoda na zewnątrz była dosyć nieprzyjemna, więc mało kto decydował się na spacer po pokładzie.
Basen na Olympic'u (identyczny był na Titanicu jednak nie został sfotografowany.) To i dwa podobne zdjęcia są jedynymi. Wykonał je pasażer drugiej klasy Frank Brown.
Siłownia 

-Depesze ostrzegawcze

Operator telegrafu Jack Philips, wraz ze swoim asystentem Haroldem Bridem mieli pełne ręce roboty wysyłając prywatne telegramy pasażerów. Zaległości nagromadziły się, ponieważ system radiowy był wcześniej niesprawny.
Od piątkowego wieczoru wciąż przychodziły wiadomości od statków znajdujących się w pobliżu o pływających górach lodowych. Bride zanosił otrzymane depesze kapitanowi i ofiecerom znajdującym się na mostku. Przed godziną 14 tego samego dnia (14 kwiecietnia) telegrafiści otrzymali trzy ostrzeżenia o górach lodowych od statków Caronia, The Noordan i Baltic. Po otrzymaniu ostrzeżenia od statku Baltic, kapitan Smith zaniósł depeszę Bruce’owi Ismay’owi. Ten jednak schował wiadomość do kieszeni. Wszystko to widział Arthur Ryerson, któremu Ismay polecił zwiększenie prędkości statku do 21 węzłów (tutaj pojawiają się spekulacje, dlaczego. Może w celu dotarcia do Nowego Yorku wcześniej niż się spodziewali reporterzy i dziennikarze? A może tylko, by pokazać pasażerom, że wszystko jest w porządku i nie mają się czego obawiać?).
Następne ostrzeżenie przyszło o 17:03 od liniowca America.
Rekonstrukcja stanowiska radiooperatora

Była godzina 19:30, Philips i Bride otrzymywali kolejne ostrzeżenie od znajdującego się w pobliżu statku Californian. Mimo licznych depesz kapitan Smith nie odpowiada statkowi Californian, ponieważ był akurat na obiedzie na swoją cześć. Drugi oficer Charles Lightoller zapisał takie słowa w dzienniku kapitańskim: ''Warunki pogodowe są nie najlepsze (ponieważ) rozciąga się gęsta mgła''.
Około godziny 21:40 inny statek (Mesaba) wysłał kolejny telegram z ostrzeżeniem o górach lodowych. Philips był jednak zajęty wysyłaniem pasażerskich depeszy. Do godziny 23:00 nadal nie odpowiadał na ostrzeżenia statków, wręcz nakazał Californianowi zaprzestania wysyłania komunikatów o kolejnych górach lodowych. Kapitan wiedział o zagrożeniu, nie zmienienił jednak kursu ani nie zmniejszył prędkości. Płynie gigantyczny hotel dla milionerów. Płynie Titanic. Podobno najlepszy z najlepszych. Nikt, od śmietanki towarzyskiej po pasażerów trzeciej klasy, nie spodziewa się, że coś (cokolwiek) złego może się stać.

Tylko dla Vipów

Titanic przewoził najbogatszych ludzi świata.
Wśród pasażerów pierwszej klasy był ówczesny najbogatszy człowiek Ameryki, pułkownik John Jacob Astor wraz z (drugą) żoną. W celu uciszenia plotek (John zostawił swoją pierwszą żonę dla 18-letniej dziewczyny) świeżo upieczeni małżonkowie wybrali się w podróz po Europie, z której wracali. Nowa pani Astor była już w tym czasie w ciąży.
John z  nową żoną, Madeleine

Gerge Widener, jeden z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w Filadelfii i Pensylwanii płynął wraz z żoną Eleonora i synem Harrym.
Na pokładzie statku był również Isidor Straus, dyrektor słynnego domu towarowego Macy's, który wraz z żoną podróżował po południowej Francji.
Isidor i Ida Straus

William Stead, autor i redaktor naczelny czasopisma „Review of Reviews” oraz wybitny przemysłowiec Benjamin Guggenheim. Należy tu wspomnieć, że wszyscy ci wyżej wymienieni pionerzy zginęli podczas katastrofy Titanica.
Na pokładzie jest oczywiście zarówno Bruce Ismay reprezentujący bezpośrednio linię White Star jak i Thomas Andrews konstruktor statku ze stoczni Harland and Wolff, nadzorujący pracę Titanica.
Andrews przypatrywał się i odnotowywał wszystkie uchybienia na statku, które miały być później skorygowane. Dopatrywał się nawet drobiazgów takich jak np. dokładna ilość guzików przyczepionych do ubrań załogi.
Zarówno Ismay jak Andrews podróżowali jako pasażerowie I klasy, zamieszkując prywatne apartamenty.
Thomas Andrews
Bruce Ismay



Dziwne przeczucie

Drugą klasą podróżował brytyjski nauczyciel Lawrence Beesley, który później opisał okoliczności zatonięcia Titanica. Beesley uważnie notował wszystko, co działo się podczas dziewiczego rejsu. 
Także II klasą podróżował, Banjamin Hart z żoną Esther i córką Ewą. Pani Hart była mocno zaniepokojona, wręcz obawiała się podróży statkiem. Jej przeczucie było tak silne, że odmówiła pójścia spać tej ostatniej, tragicznej nocy. Kiedy jednak usnęła, Titanic miał kolizję z góra lodową. Pani Hart prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, że tak mało znacząca kolizja będzie powodem zatonięcia statku.
Drugą klasą podróżował również zespół orkiestry estradowej Titanica, której kapelmistrzem był Wallace Henry Hartley. Orkiestrata przeszła do historii nie tylko dlatego, że zachęcała ludzi do wsiadania do szalup ratunkowych, ale z tego iż grała do końca, do ostatnich minut Titanica.
Połączona orkiestra

Pasażerowie III klasy stanowili zdecydowaną większość pasażerów Titanica (przypomnę, że linie żeglugowe czerpały ogromne zyski głównie z przewozu pasażerów w III klasie). Jednym z wielu pasażerów trzeciej klasy był niejaki Henry Sutehall z Nowego Jorku. Podróżował wraz ze swoim przyjacielem przez Stany Zjednoczone, a później przez Australię. Ostatecznie dostali się do Anglii, i znaleźli się na pokładzie Titanica. Wracali do domu po blisko dwuletniej podróży po świecie. Szwedzki pasażer Carl Jansson, podróżował również trzecią klasą. Kiedy po kolizji statku wyszedł na pokład zauważył, że woda podpływała dookoła jego stóp, a po chwili sięgła już jego kostek.

-''Ocean był spokojny''

Jest godzina 23:40, w bocianim gnieździe zawieszonym 20 m nad pokładem, marynarze Frederick Fleeti i Reginald Lee dostrzegają przed dziobem czarną masę oddaloną około 400-450 metrów. Góra wydaje się niewielka, lecz szybko ogromnieje. Fleet trzykrotnie uderza w dzwon alarmowy.
Góra lodowa na wprost!”- wrzeszczy w słuchawkę telefonu. Pierwszy oficer -William Murdoch- nakazuje dać ster ostro na bak burtę (w lewo), a do maszynowni krzyczy: „Cała wstecz!”.
Titanic zbliża się do góry lodowej z prędkością 11,5 metra na sekundę. Dziób stalowego kolosa o wiele za wolno odchyla się od kursu i wreszcie następuje zderzenie. Słychać dźwięk rozrywanej stali, lecz tylko na zewnątrz pokładu. Setki kawałów lodu spadają na przedni pokład na czwartym piętrze statku. Zagrożenie ze strony gór lodowych istnieje cały czas. 
''Niestety pomimo tego, że Titanic był ogromnym statkiem i bardzo szybkim, (mogł rozwinąć prędkość 41km/h, to około 46 koni mechanicznych) był bardzo mało zwrotny i wiedząc o tym, kapitan zapomniał wyposażyć marynarzy w bocianim gnieździe chociażby w lornetki. Okazuje się, że pasażerowie beztrosko zaczynają bawić się kawałkami lodu, na pokładzie są jakieś gry, ktoś używa tego lodu do oziębienia łyski. Nikt nie przypuszcza, że Titanic może zatonąć; jest przecież niezatapialny.
Jest 14 kwietnia 1912r. godzina 23:40.

-„Zamknąć grodzie!!”

W momencie zderzenia jedynie palacze w najbardziej wysuniętej ku dziobowi kotłowni usłyszeli piekielny hałas, a spieniona i lodowata woda Atlantyku zaczęła zalewać ich grubymi strugami. Jednak na górnym pokładzie pierwszej klasy tylko leciutko drżą szkła, jakby anioł przeszedł przez salon. Czterej stewardzi, samotnie spożywający kolację w jadalni pierwszej klasy ze zdziwieniem stwierdzają, że oto brzęczą przygotowane już do śniadania srebrne sztućce.
Na mostek wpada zaalarmowany wstrząsem kapitan Edward J. Smith. „Zamknąć grodzie!!”- krzyczy.
Już wykonane” – odpowiada pierwszy oficer. Na mostku zapada grobowa cisza. Załoga wie co to oznacza. Skazali na śmierć wszystkich swoich kolegów, którzy pracowali w kotłowni.

Kapitan Smith i Thomas Andrews schodzą na dół, by sprawdzić rozmiar szkód.
Wracają 3 minuty po północy i Andrews wypowiada wyrok śmierci : „Titanic pójdzie na dno”. Wyrwy w kadłubie ciągną się na sześć długości, a dokładnie 5 przedziałów wodoszczelnych. Statek może wytrzymać zalanie czterech.

Przecież nie może tak po postu zatonąć!” – woła zrozpaczony kapitan.

„Jest ze stali. Zapewniam pana, może. Pozostało nam najwyżej półtorej godziny” – odpowiada konstruktor.\



-S.O.S !!

Godzinę po zderzeniu z górą lodową załoga bierze się do przygotowania szalup. 
Marynarzy jest za mało, przybyli za późno, choć starają się za wszelką cenę uratować życia innych.
Jest 45 minut po północy już 15 kwietnia.
Pierwsze wołanie o pomoc przez Titanica idzie w świat W niebo wzlatuje też pierwsza rakieta, rozświetla przedni pokład i mnóstwo pobladłych twarzy. Teraz już wszyscy zrozumieli, że śmierć jest blisko. Rakiety mają zwrócić uwagę Californiana, którego doskonale widać z Titanica.
Oficer wachtowy Californiana rzeczywiście dostrzega rakiety, lecz nie domyśla się co one mogą oznaczać. Zaalarmowany kapitan Stanley Lord nie wpada na pomysł, aby uruchomić maszyny i włączyć radiostację. Woli spać snem sprawiedliwego. Tak właśnie zaprzepaszczona została ostatnia szansa ratowania ludzi z tonącego Titanica. Na próżno drugi oficer śmiertelnie rannego giganta Charls Lightoller wścieka się :„Dałbym wszystko za 15 centymetrowe działo i kilka granatów, aby obudzić tych facetów”.
Na pokładzie Titanica jest ponad 2200 osób. Miejsc w szalupach jest tylko dla połowy z nich. Pół godziny po samej katastrofie już spuszczane są pierwsze szalupy, ale ludzie w ogóle nie chcą do nich wchodzić. Nikt nie wierzy, że Titanic zatonie.
Na dworze jest zimno, nikt nie chce wychodzić na pokład. O godzinie 00:15 orkiestra przenosi się z salonu na pokład, aby zachęcić ludzi do wyjścia, do wsiadania do szalup, do ratowania własnego życia. Zaczyna grać i będzie grała tam na pokładzie do końca.
O godzinie 0:45, zostaje spuszczona pierwsza szalupa, w której znajduje się zaledwie 28 osób, choć szalupa może pomieścić 70 osób. Godzinę później ok. 1:30 zaczyna pojawiać się panika wśród pasażerów. Stewardzi zostają wyposażeni w broń, dlatego że niektórzy na siłę próbują dostać się do szalup, ale pierwsze są kobiety i dzieci. Niektórzy dżentelmeni przebierają się we fraki, chcąc godnie umrzeć. Na statku mają miejsce rozdzierające sceny

Historia małżeństwa Astorów – multi milionerów ze Stanów Zjednoczonych

Państwo Astorowie w końcu zrozumieli, że Titanic pójdzie na dno i rozpoczęli poszukiwanie szalupy. Znaleźli jedną na sterburcie, tam gdzie dowodził drugi oficer Lightoller, przepuszczający tylko kobiety. Jacob Astor pomógł wejść swojej żonie do łodzi i uprzejmie zapytał się, czy wolno mu towarzyszyć małżonce, gdyż jest ona w odmiennym stanie.
Nie sir” – odparł szorstko Lightoller.-Żadnych mężczyzn póki są tu jeszcze kobiety. Oficer najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że w tym momencie wydał wyrok śmierci na najbogatszego człowieka Ameryki. Pułkownik Astor nie próbuje wejść do szalupy, woła tylko do żony „ Goodbye! Dopłynę do ciebie następną łodzią”.
Grób rodzinny Astorów. Tutaj jest także pochowany John Jacob Astor

Nie dostali nawet szansy

Większość pasażerów trzeciej klasy została skazana na śmierć. Zamknięto żelazne kraty oddzielające poszczególne piętra statku w obawie przed przeludnieniem osób na zewnętrznym pokładzie. Nikt się ich nie pytał o zdanie, nikt się o nich nie martwił. Nie dano im żadnej szansy.

To już jest koniec ...

Sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna, w niespełna dwie godziny po kolizji z górą lodową, przechylenie Titanica jest coraz większe.
Co robi kapitan i główny konstruktor statku? Światła statku czerwienią się i migocą, kapitan Smith ostatni raz zagląda do radiotelegrafistów : „Spełniliście swój obowiązek, a teraz ratuj się kto może” –nakazuje. Smith udaje się na mostek; od tej pory nikt go już nie widział.
Thomas Andrews, konstruktor statku stoi z założonymi rękami w salonie palarni. Jego kamizelka ratunkowa leży niedbale przerzucona przez stół. Tak jak chciał, zginął razem ze swoi statkiem

''Nearer my God to Thee"

Jest coraz gorzej: kadłub Titanica zaczyna dygotać, ksiądz zaczyna odmawiać mszę, gdzieś tam ktoś mu się spowiada, głośno są odmawiane pacierze, okazuje się, że cały czas gra orkiestra wg świadków grał Chorał Episkopalny, w którym jedno z błagań oboskie miłosierdzie brzmi : „Wesprzyj nas Panie w tych przepotężnych odmętach”.W 2 godziny i 10 minut po kolizji, tylna część statku odchyla się (nie do pionu, tak jak na początku sądzono) i statek przełamuje się na dwie części pod kątem ok. 35/40 stopni. Wiele przedmiotów wypada na zewnątrz np. sejfy, krzesła pokładowe, buty. Stalowy „sarkofag” z rosnącą szybkość zapada w morską toń. Rufa podskakuje jeszcze jako korek, po czym po prostu wsuwa się w otchłań oceanu. Ostatni ludzie spadają i uderzają z hukiem o powierzchnię wody, albo zostają zmieceni z pokładu, gdy Atlantyk w zadziwiającej ciszy połyka swą ofiarę. Nie ma ani śladów wirów, pozostaje tylko chmura dymu czy mgły w kształcie grzyba. Statek idzie na dno w całkowitej ciszy. Na powierzchni przez 2 minuty panuje osobliwe milczenie. Jak opowiadali później naoczni świadkowie Ocean był tej nocy zupełnie spokojny, panowała absolutna gładź jak lustro, nie ma niczego, nie ma żadnego odgłosu, jest cisza. Nagle z gardeł setek ludzi, którzy jeszcze żywi pływają w wodzie, wydziera się wielki okrzyk rozpaczy.

...Nie ma już nic...

Statek do końca był oświetlony, co przypłaciło życiem kilkunastu elektryków, którzy siedzieli w pokładowej elektrowni i twierdzili że wybuchnie dodatkowa panika, jeśli wcześniej zgaśnie światło. Moim zdaniem mieli rację.
Najgorszy los spotkał około 500 pasażerów, uwięzionych gdzieś wewnątrz statku. Według światków tej katastrofy był taki dramatyczny moment, kiedy załoga zdecydowali się zamknąć cały pokład dla klasy trzeciej, aby uniknąć zbyt dużej ilości ludzi przy szalupach. By pomóc przeżyć tym najbogatszym, najmądrzejszym, najlepszym. Marynarze sądzili, że wypuszczenie tych ludzi nic nie zmieni, bo ostatnie szalupy już odpływały.

Na powierzchni pływają szalupy puste do połowy i ok. 500 ludzi w wodzie. Woda ma – cztery lub dwa stopnie, ze względu na bardzo bliskie położenie pól lodowych. Na szalupach panuje grobowa cisza, a wszyscy w wodzie krzyczą ile mają sił. Błagają o pomoc. Lecz żadna szalupa nie zawraca. Wszystkie stoją w odległości około 200 m od rozbitków. Ludzie umierają na hipotermię (z wyziębienia). Na kilku łodziach trwa dyskusja: podpływać czy nie podpływać, ratować czy nie ratować. Podjęto decyzję, że nie. Na jednej z łodzi kilka kobiet zaczyna śpiewać pieśni religijne, aby zagłuszyć potworne wycie, konających z zimna ludzi.W tak zimnej wodzie ludzie są w stanie przeżyć najdłużej około 30/40 minut, lecz nikt nie decyduje się podpłynąć, bo przecież tonący mogą przewrócić szalupę. Po długiej godzinie (parę chwil po trzeciej nad ranem) na ''ratunek'' przypływają dwie łodzie– łódź numer 4 (wyłowiła 6 lub 7 osób, samych mężczyzn, dwaj umierają na łodzi, a kucharz jest tak pijany, że kilka pań musi na nim usiąść, aby go obezwładnić) i łódzi numer 14. Oficer Lowe i czterej ochotnicy ostrożnie podpływają do martwych ciał, przesadziwszy wcześniej pozostałych pasażerów na inne szalupy. Wielu, których chciano wyłowić z wody już nie żyło. Udało się wyłowić ledwie 4 ludzi, z których jeden brocząc krwią z nosa i ust umiera.

Parowiec Carpathia

W niecałe dwie godziny po zatonięciu Titanica do szalup ratunkowych dopływa parowiec Carpathia. Załoga Carpahii zajęła się ocalałymi rozbitkami. Zanim parowiec opuścił miejsce tragedii, marynarze szukali jeszcze ocalałych w wodzie. Jak można było się domyślić nikogo żywego nie znaleźli. Kapitan Carpathii Arthur Rostron, wydał rozkaz opuszczenia flagi do połowy masztu i odprawił nabożeństwo żałobne nad miejsce gdzie zatonął Titanic. Zabrano 13 łodzi ratunkowych. 
Trzy osoby, które zmarły po wyciągnięciu ich z lodowatej wody ''oddano'' Oceanowi. Przez kolejne 3 dni ocalali pasażerowie byli opatrywani przez załogę i pasażerów Carpathii. 
Statek ostatecznie przybył do Nowego Jorku, w czwartek, 18 kwietnia. Ocaleni z katastrofy pasażerowie zostali przyjęci przez tłumy zdesperowanych reporterów i fotografów, chcących w szczegółach opisać najstraszniejszą katastrofę tak, jak ją widzieli ocaleni.Operator radia Carpathii Harold Cottam, oraz ocalały radiotelegrafista Titanica Harold Bride, przekazywali nazwiska ocalałych osób zaniepokojonej prasie oraz opinii publicznej. Na pokładzie było mniej więcej 2228 pasażerów, uratowało się jedynie 705 osób. Pustych miejsc w szalupach było jeszcze dla około 300 osób. Tłumy ludzi i reporterów zebranych w nowojorskim porcie nagłośniło sprawę katastrofy Titanica, a brytyjska prasa surowo skrytykowała ich za to.

Wieść o zatonięciu Titanica rozniosła się błyskawicznie poświecie. Następnego dnia gazety już pisały o tej morskiej tragedii, w szczególny sposób krytykując wszelkienie dopatrzenia i ludzka bezmyślność.
Szalupy z rozbitkami podpływające do Carpathii (około 4:15)

Szalupa wciągana na Carpathię

Szalupy zabrane przez Carpathię w Nowym Yorku
Uratowani rozbitkowie już na Carpthii

Góra lodowa, przypadek czy zrządzenie boskie?

Na drugi dzień po katastrofie z pokładu parowca Prinz Adalbert wykonano zdjęcie pewnej góry lodowej. Fotografujący domyślali się, że to właśnie ta góra była przyczyną zatonięcia Titanica, gdyż jak później opowiadali, na linii wodnej tej góry lodowej widzieli wyraźne smugi czerwonej farby antykorozyjnej, takiej samej jaką pomalowany był kadłub Titanica poniżej swej linii wodnej.

Co by było gdyby...?

Z przygotowaniami do pierwszej podróży Titanica wszyscy bardzo się śpieszyli. Stąd zamieszanie (spowodowane zmianami załogi) i brak lornetek na bocianim gnieździe.
W taką pogodę, jaka była 14 kwietnia (brak fal, ciemność, zaćmienie księżyca, opadająca mgła) kapitan miał obowiązek wystawić dwóch dodatkowych obserwatorów na dziób statku. Nie zrobił tego.
Będem było/a:
-za duża prędkość
-zignorowanie licznych depesz ostrzegawczych
-nie podpłynięcie do ludzi w wodzie
-itd., itp....
Dwa rzędy szalup były umieszczone na górnych pokładach (pierwsza klasa). Wstępu na ten pokład pasażerowie trzeciej klasy nie mieli. 
Nie mam pojęcia jak usprawiedliwić ludzi i kilku oficerów w łodziach. Stwierdzenie, że ''mogą przewrócić łodź'' jest co najmniej niedorzeczne. Jak ludzie osłabieni, powoli umierający mieliby przewrócić ciężką i dużą szalupę (każda mogła pomieścić około 60 osób)?
W wodzie pływało około 500 osób. W szalupach pływających kawałek od nich był ponad 300 miejsc. To mówi samo za siebie. Ponieważ od 705 ocalonych osób lepiej wyglądałoby 1000, prawda?
Bruce Ismay do końca swojego życia był krytykowany za wejście do szalupy ratunkowej i ucieczkę z własnego statku. Nawet po przekazaniu sporej sumy na spółkę ''Marynarzy'' opinia publiczna nigdy mu nie wybaczyła. Jak można się domyślić na jego pogrzebie nie pojawiło się wiele osób.
Po śmierci Titanica White Star Line popadło w poważne problemy finansowe, ponieważ właśnie ten statek miał zapewnić przyszłość firmie.


Niezatapialny zatonął. Zginęli wybitni pionierzy świata, załoga (z około 800 przeżyło 220), pary (z 11 par nowożeńców przeżyła tylko jedna), zwykli ludzie.
Ból bliskich po takiej stracie musiał być niewyobrażalny. Niektórzy nigdy nie dowiedzieli się czy ich bliscy zginęli czy przeżyli, ale nie mogą wrócić.

Ocalone dzieci z Titanica

Jeżeli wciąż potrafimy sobie wyobrazić, co się wtedy stało, jak się czuli wtedy ludzie to legenda Titanica pozostanie żywa w naszych sercach. Do końca.
Ze szkicownika Laury Marii Cobb, ocalałej pasażerki Titanica. Narysowany 15-go października 1913 r.